Na razie to ostatnia rzecz z cyklu „na stół”.
Wiatraczkowy bieżnik wykonałam z tkanin bellusa. Tym razem nie pikowałam lotem trzmiela jak do tej pory, a pokusiłam się o esy-floresy. W ten sposób pikowałam po raz pierwszy i widać pewne niedoskonałości i błędy. Ciągle jednak ćwiczę a to ponoć czyni mistrza.
Pozdrawiam Wszystkich odwiedzających, dziękuję za komentarze i życzę Wszystkim pięknych, słonecznych dni 😉