Kolorowo

Na spotkaniu szyciowym, o którym pisałam w poprzednim wpisie, przemiła Ewa obdarowała nas różnymi „przydasiami”. Wśród nich znalazły się niewielkie kolorowe kawałki tkaniny. Z nich uszyłam dwie kosmetyczki, dla siebie i córki. Jedna jest ozdobiona małymi guziczkami a druga guzikiem przedstawiającym paletę z farbami. Która dla kogo? – tego chyba nie muszę wyjaśniać.

Kosmetyczki są w nieco zwariowanej kolorystyce, ale przecież zbliża się wiosna więc kolory są jak najbardziej pożądane.

Wykonałam również niewielki haft krzyżykowy. Ponieważ jest on na wąskim pasku kanwy, wykorzystam go jako wstawkę do ozdobienia poduszki.

Pozdrawiam Wszystkich odwiedzających i komentujących oraz życzę udanego tygodnia 😉

Sobota

W ubiegłą sobotę byłam na spotkaniu zorganizowanym przez kobiety z talentem z szyciową pasją i miłością do patchworka. Tego rodzaju spotkanie odbyło się po raz drugi. Panie zaprezentowały swoje dzieła, wymieniały się szyciowymi doświadczeniami, mniej wtajemniczone poznawały „sekrety” szycia patchworka.

Przy maszynach, miłej rozmowie i wspaniałej atmosferze czas upłynął nam niespodziewanie szybko. Każda z nas wyniosła z tego spotkania nowe umiejętności i nowe doświadczenie oraz przyrzeczenie, że spotkamy się na następny miesiąc. Już się cieszę na to spotkanie. A do tego czasu muszę odrobić pracę domową aby móc się pochwalić tym co zrobiłam.

Dwie patchworkowe poduszki to efekt wyniesionej przeze mnie wiedzy z poprzedniego spotkania. Kilka odpowiednich cięć a następnie zszyć i poduszka gotowa.

Pozdrawiam Wszystkich zaglądających tutaj, dziękuję za pozostawione komentarze i zapraszam ponownie.

Pasy

Pomysł na narzutę w pasy powstał jakiś czas temu. Ustalona kolorystyka, zakupione materiały – z tym nie było problemu. Bez przeszkód odbyło się również uszycie wierzchniej części, czyli pozszywanie pasów wg. ustalonego projektu.

Szyło się fajnie, łatwo i szybko.
I niestety ta łatwość uśpiła moją czujność. Złożyłam „kanapkę” pospinałam i zabrałam się do pikowania. I tu zaczęły się schody. Po przeszyciu pierwszych pasów okazało się, że na spodniej części patchworku robią się zakładki i materiał nie układa się tak jak być powinno.

Objawiła się perspektywa prucia przeszyć, czego po prostu nie znoszę. Całość więc została odłożona „na potem”. I tak przeleżało sobie to wszystko kilka tygodni, do momentu gdy naszła mnie przerażająca myśl o posiadaniu „UFO”. Zmobilizowałam więc swoje siły, sprułam to co było do sprucia. Tym razem doceniając przeciwnika, wszystko starannie sfastrygowałam, a następnie przeszyłam na maszynie. Na koniec oblamowałam i patchworkowa narzuta w pasy jest gotowa.

Jej wymiary to 2×2,20m. Może nie jest doskonała, ale czy coś w ogóle jest doskonałe?